Bramkarstwo

Opis forum


#1 2008-06-19 12:28:04

Kaszana

Administrator

Zarejestrowany: 2008-06-18
Posty: 44
Punktów :   

Rzuty karne

Gdyby przy wykonywaniu rzutów karnych wszystko zależało od nóg, to skuteczność byłaby stuprocentowa. Tak jednak nie jest, bo rywalizacja między bramkarzem a strzelcem toczy się przede wszystkim w głowach.
Kiedy podchodziłem do futbolówki, to wydawało się, że ma wagę piłki lekarskiej, a bramka jakoś dziwnie zmalała - opowiadał po finale ostatnich mistrzostw świata Włoch Fabio Grosso, którego celny strzał z jedenastu metrów dał Włochom złoty medal.

Paraliżująca presja
I jego słowa w pełni oddają odczucia każdego egzekutora. - Na treningu nie ma nic łatwiejszego i przyjemniejszego niż kopnięcie w stronę bramki z jedenastu metrów - mówi trener Cracovii, Stefan Białas. - Nie ma takiego, który by nie trafił. Wystarczy jednak wprowadzić jakiś element rywalizacji, wyznaczyć nagrodę, o którą walczą nawet w formie zabawy strzelający i broniący, a wtedy odsetek zmarnowanych karnych znacznie się zwiększa. Taka minimalna nawet presja powoduje, że coś z pozoru łatwego nieco się komplikuje.
- Karne to wojna psychologiczna, nawet nie między bramkarzem a zawodnikiem drużyny przeciwnej, tylko wojna, jaką toczy sam ze sobą, we własnej głowie strzelający - twierdzi szkoleniowiec Lecha Poznań, Franciszek Smuda. - Wykonywanie jedenastek wymaga wyjątkowej odporności psychicznej i mocnego przekonania o własnych umiejętnościach, ale są takie mecze, że najwięksi kozacy nie wytrzymują napięcia. Noga im zadrży i przegrywają pojedynek z bramkarzem. Weźmy przykład Davida Beckhama. Teoretycznie trudno zrozumieć, dlaczego piłkarz, który potrafi posłać piłkę z niesamowitą dokładnością na czterdzieści czy pięćdziesiąt metrów, kilka razy w karierze fatalnie wykonał karne. Założę się, że łatwiej by mu było celnie uderzyć w 90 minucie z rzutu wolnego niż z karnego. Bo z wolnego tylko mógłby strzelić gola i nic go nie paraliżuje, a z karnego musiałby to zrobić. I właśnie słowo musi robić różnicę. - Nie ma dobrze obronionych rzutów karnych, są tylko źle strzelone - przytacza jedno z ulubionych powiedzeń Jan Tomaszewski, człowiek, który jako pierwszy w historii obronił w jednych mistrzostwach świata dwie jedenastki. - Bramkarz w takich sytuacjach jak rzut karny niczym nie ryzykuje. Nawet, kiedy przepuści piłkę między nogami nie narazi się na śmieszność, dlatego może sobie pozwolić na eksperymenty i niekonwencjonalne zachowanie jak Jerzy Dudek w finale Ligi Mistrzów w Stambule, na zasadzie: a nuż uda się coś wykombinować. Egzekutor ma dopełnić tylko formalności. Jeśli strzeli gola, nikt nie nazwie go bohaterem, w przypadku pudła okryje się niesławą.

Mocno czy technicznie?
Jest kilka sposobów strzelania z wapna. Najprostszy i wymagający najmniej finezji to strzał na siłę, najczęściej w środek bramki. W ten charakterystyczny sposób uderzał przed laty Holender Johan Neeskens, a także Ukrainiec w barwach ZSRR - Igor Biełanow. Z Polaków zdarzało się, że na takie strzały decydował się Maciej Żurawski. Jednak główna wada tej metody polega na tym, ze prawie nie kontroluje się tego, gdzie poleci piłka, a kiedy włoży się za dużo siły, to może pofrunąć ponad bramką.
Wyższą szkołą jazdy jest obserwowanie w momencie podbiegania do piłki zachowania bramkarza. Strzelec do końca liczy na to, że jako pierwszy ruch wykona przeciwnik, czeka na to, w który róg postanowi się rzucić. Wtedy posyła piłkę nawet bardzo lekko w przeciwną stronę. Takim wykonawstwem imponował w poprzednim sezonie doświadczony Jacek Dembiński. Jednak to, co mu wychodziło Wronkach, gdzie nie było prawie żadnej presji ze strony kibiców, nie udało mu się w Lechu Poznań. Na inaugurację sezonu w obecne ponad 15 tysięcy kibiców zżarła go trema i zmarnował jedenastkę. Wśród wykonujących karne zdarzają się wielcy ryzykanci. Tylko oni decydują się strzały w stylu Antona Panenki. Pomocnik prezentacji Czechosłowacji przeszedł do historii po tym, jak w finale mistrzostw Europy w 1976 roku posłał z jedenastu metrów delikatnego loba, kompletnie myląc bramkarską legendę Niemca Seppa Maiera. Później było wielu, którzy próbowali skopiować jego wyczyn.  Ostatnim Zinedine Zidan w meczu o złoto na niedawnych mistrzostwa świata, który w ten sposób pokonał Gianluigiego Buffona. Natomiast w naszej ekstraklasie takiej sztuki dokonał Mariusz Mowlik. 8 kwietnia 2006 roku Lech, dzięki jego bramce 81 minucie pokonał 2:1 ówczesnego mistrza Polski Wisłę Kraków. - Już przed meczem ustaliliśmy, że jak będzie karny, to ja będę strzelał, a nie Piotrek Reiss - wspomina Mowlik. - Nogi więc nie drżały, a uderzyłem w podobny sposób, jak robię to zazwyczaj na treningach lub w sparingach: wyczekałem aż Majdan się położy i odciąłem piłkę w sam środek bramki. Koledzy śmiali się, że o ile wcześniej zdarzało mi się zdobywać bramki, to coś niepokojąco się zaciąłem. Ostrzegałem ich, że jak już strzelę to zapamiętają tego gola do końca życia. Z takich uderzeń nie można jednak uczynić laku firmowego. Bo łatwo jest się narazić na śmieszność. Przekonał się o tym Francesco Totti, który dwa sezony temu podczas meczu Roma - Lecce, uderzył tak jak Mowlik, ale bramkarz wyczuł jego intencje, pozostał na środku bramki i spokojnie chwycił piłkę. Jeszcze gorszy numer wykonali w poprzednim sezonie zawodnicy Arsenału Londyn - Roberto Pires i Thierry Henry, którzy zdecydowali, że wykonają karnego na raty. Przepisy na to pozwalają pod warunkiem, że piłka przez jednego zostanie zagrana do przodu, a drugi wbiegnie w pole karne, dopiero po kopnięciu przez pierwszego. Jednak Pires zachował się na tyle nieudolnie, że za lekko trącił piłkę, która praktycznie nie ruszyła się z punktu jedenastu metrów. Sędzia musiał przerwać grę i zarządzić rzut wolny pośredni dla drużyny przeciwnej.

Zdeprymować strzelca
- Bramkarz tylko teoretycznie stoi na straconej pozycji - mówi Łukasz Fabiański. - Ma wielką przewagę nad strzelcem, jaką jest komfort psychiczny. Zazwyczaj też jesteśmy wyposażeni przez trenerów w wiedzę, kto z drużyny przeciwnej będzie wykonywał jedenastkę i w jaki sposób najczęściej to robi. Zatem decyzje, które podejmujemy w bramce niekoniecznie polegają na intuicji, chociaż z własnego oświadczenia wiem, że czasem lepiej po prostu jej zaufać. Dla każdego młodego bramkarza, który chce wyrosnąć na specjalistę od obrony rzutów karnych mam kilka rad. Po pierwsze patrzeć do końca na strzelca, który wzrokiem, ustawieniem ciała lub stopy, albo tym, w jaki sposób bierze rozbieg może zdradzić, w który róg zamierza strzelić. Po drugie być rozluźnionym i starać się w jakiś sposób zdekoncentrować strzelca. Po trzecie - nie patrzeć na przepisy, które mówią, ze przed kopnięciem piłki golkiper nie może wyjść poza linię bramkową. Trzeba się ruszać. Po czwarte - samemu podchodzić na treningach do karnych, aby na własnej skórze się przekonać, co czuje strzelec i ze aż takie łatwe strzelenie gola wcale nie jest. To pozwoli uwierzyć, ze sytuacja bramkarza nie musi być beznadziejna.
Po finale Ligi Mistrzów z 2004 roku za największego specjalistę od jedenastek zaczął uchodził Jerzy Dudek. Polski golkiper Liverpoolu niekonwencjonalnym zachowaniem, później porównanym do tańca, sprowokował do błędu trzech zawodników Milanu: Brazylijczyka Serginho, Włocha Andreę Pirlo i Ukraińca Andrija Szewczenkę. - Poruszał się na linii bramkowej jak rozgwiazda na galaretowatych nogach - porównał były bramkarz The Reds -Bruce Grobbelaar. - Moje zachowanie miało na celu zdeprymowanie wykonawców - mówi Dudek. - Było w tym trochę psychologii i aktorstwa. Jednak w swojej karierze w podobny sposób zachowałem się nie po raz pierwszy.

Zrób Dudka
W Anglii grupa muzyczna The Trophy Boyz napisała piosenkę pod tytułem „Do the Dudek" („Zrób Dudka"), której refren w tłumaczeniu brzmiał: Więc stań, zatańcz jak Dudek, zatańcz jak Jerzy Dudek, potrząśnij, zamieszaj, porusz, skocz i pomachaj swymi rękawicami. Karne wywołują wielkie emocje nie tylko na boisku. Dla wielu kibiców na trybunach lub przed telewizorami były one na tyle silne, że zostali odwożeni do szpitala z podejrzeniami zawałów serca. A do niesamowitego i tragicznego wydarzenia doszło po meczu Włochy -Australia na mistrzostwach świata w Niemczech. Otóż w jednym w pubów w Bangkoku spotkanie oglądali między innymi kibicujący drużynie Marcello Lippiego obywatel Tajlandii - Saran Channarong i Australijczyk Rabieb Lukchan. Po rzucie karnym w przedłużonym czasie, który dał włoskiej drużynie zwycięstwo i awans do ćwierćfinału, dwaj kibice wdali się w dyskusje na temat słuszności decyzji sędziego. Zażarta rozmowa wzmocniona sporą dawką alkoholu przerodziła się w kłótnię. W pewnym momencie 20-letni Channarong wyciągnął nóż i dwukrotnie ugodził nim 45-letnie-go Australijczyka. Lukchan został odwieziony do szpitala, gdzie niestety zmarł.

źródło: własne / Piłka Nożna Plus nr 9 (249)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plnoclegi busy Bruksela John Hancock Center www.gabinety-stomatologiczne.info.pl www